Święta, święta i już po...
Jak żyć? Od miesiąca planowanie, kupowanie, poszukiwanie tego idealnego prezentu, doskonałego sera i najbardziej okrągłych buraków. Potem gonitwa za pająkami po domu ze szmatą. Perfekcyjna Pani Domu mogłaby odsuwać meble i nie znalazłaby ani pyłku, a sanepid pozwalałby jeść z podłogi.
No i w końcu gotowanie, pieczenie, smażenie i próbowanie. Godziny spędzone przy garach, miskach i zlewie. Chłop widząc obłęd w oczach gospodyni, rozsądnie udał się posprzątać samochód. Wie, że pomiędzy obłędną a obłąkaną jest spora różnica. 😆
Rodzina, jak zwykle nie zawiodła i pokłóciła się przy wigilijnym stole. Tradycja być musi. Ostatecznie każdy wrócił do siebie zadowolony. A przynajmniej dobrze udawał. Za rok wrócimy do niedokończonych zdań i żali.
Resztkę sałatki dostanie chłop do roboty. Wędlinę dostałby pies, ale weterynarz drogi. Będzie do sałatki. Ciasta się jakoś przeje, barszcz dopije, a pierogi przydadzą się mrożone. Poczekają na swoją kolej obok bigosu. 😉
Co teraz? Wyjście do marketu tylko w ramach rekreacji. Ewentualnie można pochwalić się wścibskiej sąsiadce prezentami, wysokością choinki i zastawionym stołem. Na pewno miałam lepiej.
Odchudzać się nie opłaca, bo jeszcze trzeba zaliczyć noc Sylwestrową z Zenkiem. Sprzątać? Po ostatnich porządkach nadal czuję rwanie w krzyżu. Jak wrócić do normalności po miesiącu szaleństwa? 😵💫
Nałożę sobie jeszcze serniczka i pomyślę. Bo wiadomo, że na pusty żołądek myślenie nie wychodzi.
Napisz komentarz
Komentarze