Poniedziałek. Znowu święto. Jeszcze styczeń dobrze się nie zaczął, a to już drugie. Ciekawa jestem ile w tym roku będziemy pracować. Przyglądam się kalendarzowi mrużąc oczy. Trzeba to odpowiednio zaplanować. Okulary na nos, kalkulator w garść i policzymy. Z matematyki zawsze byłam dobra.
No więc rok ma 365 dni. W tym wypadnie 14 świąt, 52 soboty i 52 niedziele. To już mamy tylko 247 dni pracujących. Nieźle. Ale do tego trzeba doliczyć 26 dni urlopu i przynajmniej dwa razy po dwa tygodnie chorobowego. Wiadomo, choroba nie wybiera. To są kolejne 54 dni. Zostaje tylko 193 dni pracujących. Lepiej.
Rzecz oczywista, że od osiemnastej do szóstej rano też wszyscy mają wolne. Gdyby tak policzyć 12 godzin od poniedziałku przez pięć pracujących dni w tygodniu, wychodzi dwa i pół dnia każdego tygodnia. Jeśli pomnożyć to przez 52 tygodnie w roku wychodzi kolejne 130 dni wolnych.
Uczciwie przyznaję, matematyka zawsze była moją mocną stroną. 193 dni odjąć 130, to wychodzi zaledwie 63 dni pracujące. Dwa miesiące! Dwa miesiące ciężkiej tyry od rana do nocy. A przecież nie wliczyłam w to żadnych urlopów na żądanie, okolicznościowych, ani od nieszczęśliwych wypadków! Byłoby jeszcze mniej!
Z długopisem w dłoni, marszcząc czoło zastanawiam się jak to jest możliwe? Jak to możliwe, że my Polacy tak mało pracujemy, a jesteśmy tak bardzo przemęczeni. Wiadomo, w domu męczy żona, w pracy szef, a w szkole nauczyciel. Ten od matematyki męczył niemiłosiernie. Gdyby teraz widział moje własne wyliczenia, byłby dumny. Dumny i szczęśliwy, bo czarno na białym policzyłam z kalkulatorem w dłoni ile dni w roku wypada nam wolnych, a ile pracujących.
A jednak narzekamy. Że jesteśmy zmęczeni, przepracowani, nie mamy na nic czasu, jemy byle jak i śpimy byle jak. Ale jak? Jak to możliwe? Przy tylu wolnych dniach, to tylko z nudów można narzekać. Z nadmiaru wolnego przewraca się nam w tyłkach. Ot niewdzięczny, leniwy naród!
Pan od matematyki dobrze mówił. Ucz się dziecko, a będzie ci lżej. Kto nie uważał na lekcji, będzie musiał ciężko pracować. A kto spryciarz, ten wyliczy sobie tyle wolnego ile dusza zapragnie. I to wszystko legalnie. Po raz pierwszy przyznaję, że lekcje nie poszły na darmo. Z matematyki zawsze byłam dobra…
Napisz komentarz
Komentarze