Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 17 marca 2025 03:41
Reklama dotacje unijne dla firm

Nie będę płacić mandatu, niczym Romanowski udam się na Węgry - felieton BazgrAłki

Płacić czy nie płacić mandatu od Straży Miejskiej - oto jest pytanie, nad którym dywagacje snuje Pani BazgrAłka. Jeśli Romanowski znalazł azyl na Węgrzech, to może i ona znajdzie? W końcu Polak, Węgier dwa bratanki.

Ostatnio dostałam mandat od Straży Miejskiej. Wyobrażacie sobie? Ja! Porządna obywatelka, która segreguje śmieci jak Pan Bóg przykazał, rozgląda się przed przejściem dla pieszych po kilkanaście razy, regularnie sprząta psie kupki po swoim pupilu, alkohol spożywa wyłącznie we własnym zaciszu domowym i szanuje ciszę nocną od 22.00 do 6.00 włącznie. Sąsiedzi chętnie potwierdzą, że o 6:01 co niedzielę zgodnie z prawem tłucze kotlety schabowe.

Jak oni śmieli? Że źle zaparkowałam? Że za blisko pasów? Że się nie podoba? Przecież od wieków tam parkuję i przepisy jakoś nikomu nie przeszkadzały. Ale nie! Znalazła się służbistka i wlepiła mandat. W zasadzie karteczkę do wyjaśnienia, ale sądząc po ,,przyjaznym” wyrazie twarzy, już zostałam osądzona, skazana i zapuszkowana jak sardynka w sosie pomidorowym.

Siedzę przy stole z kubkiem melisy, bo jak mamę kocham nie ręczę za siebie, i przyglądam się karteczce. Słyszałam coś o trzystu złotych. Trzy stówki! Wiecie ile to zakupów ile przyjemności? No dobra, może nie tak dużo w dzisiejszych czasach, ale jednak.

I myślę sobie… Może by tak zdezerterować? Uciec, zniknąć, niech mnie szukają? Najlepiej na Węgry. Tam przyjmują tych, którzy są prześladowani w naszym pięknym kraju niesprawiedliwymi przepisami. Pan Romanowski na ten przykład, ukradł ponad sto baniek i go przyjęli, więc za trzy stówki, mnie też przyjmą. Tym bardziej! Mało jem, no dobra może trochę więcej. Nie rozrabiam. Zazwyczaj. Przestrzegam przepisów. Poza tymi durnymi. Jestem uczynna. Czasami. Uśmiechnięta. Po kawie. Albo dwóch. Nie przeklinam. W myślach. Nie palę. Chyba, że liście. No cud miód.

Węgry. Gulasz na śniadanie, obiad i kolację. Stare zabytki. Budapeszt. No i Polak, Węgier dwa bratanki, jak to mówią. Można by się przyzwyczaić. Z drugiej strony język trudniejszy od chińskiego i brak dostępu do morza. A ja już mam wykupione wakacje nad Bałtykiem.

Ale skoro ratują przed prześladowaniami zupełnie niewinnych, praworządnych polityków, to dlaczego nie mieliby przygarnąć mnie? Może i luby się załapie? Szkoda byłoby zostawiać chłopa samego tak na dłużej. Jeszcze zupełnie mu odbije bez nadzoru żony… Postanowione. Muszę napisać list do Orbana i zapytać jakie atrakcje proponuje tym, którzy uciekają przed niesprawiedliwą sprawiedliwością. A nóż się skuszę. Tylko tych wakacji nad Bałtykiem trochę szkoda…

Lubemu o mandacie jeszcze nie wspominałam. Chłop im mniej wie, tym szczęśliwszy. Mogę jeszcze spróbować znajomości. Ponoć one wymazują wszystkie takie pouczenia i mandaty. Tylko czy w tym siedlisku jadowitych węży, ktoś zna i wesprze BazgrAłkę? Zlituje się i ulituje nad nie do końca winną? Czy już mam pakować walizki i powiedzieć, że listu gończego nie muszą za mną wysyłać, bo jadę odwiedzić pana Marcina R. i nie wiem kiedy wrócę? Hmm. Kto ma znajomości, ten nie płaci. Kto nie ma, ten ucieka na Węgry. Prawo BazgrAłki.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE:
Reklama
Reklama