W Strykowie, pod Łodzią, ma stanąć pomnik Supermana. Właściwie to siłacza, na którym wzorowana jest postać tego super bohatera. Pan Zishe Breibart urodził się w Strykowie i doczeka się własnego, prywatnego pomnika.
Wszystko pięknie ładnie, ale czy nie mamy za mało Mickiewiczów, Słowackich i Konopnickich? Albo chociaż Małysza i Żyłę? Bo wiecie, jak za trzydzieści lat dziecko zapyta mamusi kim był ten pan z pomnika, to mamusia wzruszy ramionami i powie, że Superman był wyzwolicielem Polski, dobrem narodowym walczącym w czerwonej pelerynie z podatkami, uciskaniem narodu, zabójczymi cenami masła i ogólno pojętym złem.
Czy nie można było wyrzeźbić pomnika Mariana i Barbary, taszczących epicko do domu, kolejną kuchenkę z Media Ekspert? Albo Maryli Rodowicz, która od 1410 roku, z okazji zakończenia bitwy pod Grunwaldem, zaczęła dawać publiczne koncerty? Lub takiego Krzysztofa Ibisza, walczącego wspólnie z Kmicicem z Turkami w 1673 roku w bitwie pod Chocimiem? To są prawdziwi bohaterowie! Nasi i wciąż żywi. Dosłownie. Takie wsiądź do pociągu każdy zna i każdy wie, kim była Marylka, a Pan Zishe Breibart?
No więc kim był strykowski Superman? Światowej sławy siłacz, o żydowskich korzeniach. Cyrkowiec, aktor i ponoć dobry, przyzwoity człowiek. Niezwyciężony. Wystarczy, żeby dorobił się pomnika. Tylko czy ludzie patrząc na pomnik, będą pamiętali dobrego człowieka? Czy fikcyjnego bohatera? Ot zagwozdka dla pokoleń.
My Polacy, to lubimy fikcję. Umiemy bajać, obiecywać, chwalić się, zwłaszcza kto ile wypił i co za ile kupił. Lubimy bujać w obłokach, próbując nadążyć za amerykańską modą. Bo wiadomo – wszystko co amerykanckie jest jakieś takie ładniejsze, lepsze, fajniejsze. Więc postawimy sobie pomnik Supermana.
Nie ma nic w tym złego, bo Pan Zishe, porządny obywatel, zasługuje na pamięć. Chociaż z Ibiszem nikt nie miałby problemów, ani z Piotrem Żyłą, naszym kultowym, narodowym myślicielem, który błyszczy za każdym razem, gdy tylko otworzy usta. Wszyscy doskonale zapamiętają ich zasługi dla potomnych i od razu rozpoznają postać z pomnika.
Czas pokaże. Z jednej strony bohater, z drugiej strony fikcja. Jak moneta z dwiema różnymi stronami. Jak nasz kraj. Aż chce się powiedzieć, jaka władza, tacy bohaterowie. Bo wiadomo, że najwięcej fikcji i bajek idzie z samej góry. Oby Pan Zishe nie dał się wkręcić w bajki, nie udawał Supermana ani nikogo innego i pozostał na zawsze już tylko sobą. Bajki zostawmy felietonistom i politykom – mistrzom swojego gatunku.
Napisz komentarz
Komentarze